no to koniec ......nastąpił powrót do szarej rzeczywistości .... nos przyzwyczajony do rześkości powietrza ,które aż pachnie, wyczuwa smrodek miasta i spalin ...nogi znowu jakieś ciężkie mi się zrobiły ,a przecież jestem tu od godziny ,a tam ich zupełnie nie czułam ...
jutrzejszy obiad jeszcze zapachnie włoszczyzną z ogródka ... ale potem smaki i zapachy zaczną się powoli zacierać ..... nienawidzę tych przymusowych powrotów .....
chcę dalej biegać po swoim ogrodzie ...doglądać ,nosić wodę w konewce ,planować go, siedząc na krzesełku w otwartym wielkim oknie ....takiej budowy ,to jeszcze nie widzieli :))))).....na ganku stoi donica z hibiskusem ....będzie sobie trzy lata w niej siedział ,a przynajmniej dopóki winobluszcz się nie rozrośnie i da mu schronienie przed wiatrem .....obsadzam po brzegach ,gdzie mogę :))))) chociaż słyszę ,że POTEM będę miała czas na ogród..... ale rośliny rosną wolno i ogród powstawał będzie podejrzewam całe lata, zanim stanie się taki jaki sobie wymarzyłam .....nie słucham więc i jestem do przodu o cztery pigwowce ,jeżynę bezkolcową ,czarną malinę i jeszcze kilka innych okazów .....
marzą mi się bukiety z własnoręcznie wyhodowanych kwiatów na stole w domu :)))) takie dekoracje podręczne :))))
pozdrawiam Was wszystkich
Aga