tyle ,że niezjadliwy w ogóle był :)))) w przeciwieństwie do bezuni ,którą dostałam od mojej cudnej koleżanki Agatki :)
ale po kolei wszystko ....bo tyle się nagromadziło w tzw międzyczasie ,że nie wiem od czego mam zacząć ten wpis tutaj ....otóż kolejność jest następująca ... ...po pierwsze nie mogę tak często bywać w sieci jak bym chciała ,ponieważ oko się goi po wylewie i jest wciąż wrażliwe na światło ...przy okazji powiem Wam ,że istnieje wirus ,który wywołuje takie hece w oku i można się tym czymś zarazić ,bo zjadliwe toto okrutnie .....więc now at the moment wyglądam jak szpieg ,bo siedzę tu w ciemnych okularach na nosie :))))) po drugie dostałam na święta ,zupełnie nie wiem czym zasłużyła ,ale ponoć zasłużyłam PRZEPYSZNĄ bezę miętową ....taką OOOOOO......
po prostu NIEBO W USTACH ....nigdy jeszcze miętowej nie jadłam ,ale powiem Wam ,że na pewno jeszcze MUSZĘ taką zjeść :)))))
idąc dalej po kolei ,to następny był już mój niezjadliwy tort dla malucha na chrzciny ,który zrobiłam z największą przyjemnością ,bo dawno już mi w po głowie chodził taki pomysł na ...i dopiero w minione święta udało mi się go zrealizować ...w założeniu miał być słodki i przede wszystkim fioletowy koniecznie ;)))) dodałam do tego koloru trochę modnej teraz zieleni i wyszło tak jak na załączonych obrazkach ....
mam nadzieję ,że nie opuściliście jabłonek ze względu na ciszę tu panującą od dłuższego czasu ....czekam na znak sygnał od Was ....:)
pozdrawiam serdecznie wszystkich
AGA