jak narazie znam tylko dwa przepisy z udziałem dyni ,które zawładnęły moim podniebieniem :)
jeden to dżem z udziałem pomarańczy i imbiru ,a drugi to KORZENNE CIASTO .....
dziś będzie ciasto .....obiecałam przepis i słowa oto właśnie dotrzymuję .....
wpadłam na niego w zeszłym roku poszukując rozwiązania problemu pt klęska urodzaju :))))))))
tak... w zeszłym roku w ogródku były dynie ......dodawały mu uroku jak mało które warzywo....
kwiaty służyły jako dekoracja i za dnia dyndały na jabłonce w lampionach DIY :))))))
wieczorem zapalałam w nich dla odmiany tealighty
piękne były :)))
przechodząc do rzeczy czyli do ciasta ........
ćwiartka dyni wystarczy :) ja odmierzam ilość w tej miseczce , do której ścieram dynię
i około 3 cm imbiru .....
w innej miseczce (większej bo do niej później trzeba partiami wsypywać mąkę ) ubijam cztery całe jajka razem z 25 łyżkami cukru ,tak aż powstanie szklista masa ...... mieszam ok 350 gr mąki z czubatą łyżeczką proszku do pieczenia i płaską łyżeczką sody ,oraz z przyprawą korzenną (ja lubię używać przyprawy Prymatu ) i czubatą łyżeczką kakao ....na koniec dosypuję łyżeczkę soli i dobrze mieszam .......
dodaję stopniowo do jajek i na koniec wlewam szklankę oleju ......będzie troszkę gęstawe .....dodaję startą dynię z imbirem ....mieszam ...i wtedy ciasto nie powinno już być zbyt gęste :)
niestety nie pamiętam od kogo zapożyczyłam przepis ,bo dostąpił on zaszczytu znalezienia się w moim ręcznie zapisywanym zeszycie z przepisami ,do którego wpisuję tylko te potrawy ,które trafiają w mój gust bezapelacyjnie ....
rosną i PACHNĄ siedząc w piekarniku :))
180 stopni do suchego patyczka ....
ja je podglądam i jak wyrosną i tylko jeszcze środek jest mokry ,zmniejszam temperaturę do 160 ....
a dziś miło rozpoczynam z nimi dzień .......
kawałeczek dyni zostawiłam do dekoracji.....
mimo ,że surowa nie smakuje za dobrze to kolor jej sprawia ,że zawsze mam ochotę wtopić w nią zęby :)))
nie róbcie tego ...rozczarujecie się ...sprawdziłam :)))))))))
AGA